— Bardzo wierzę.... bo wiadomo jakie to bywają u naszych ministrów obiady, — odparła Astarté.
— Wyjąwszy jednego... — mówił znowu kuchmistrz — bo zawsze trzeba być sprawiedliwym...
kiedy JW hrabia M*** miał zaszczyt być ministrem spraw zagranicznych, u niego zawsze zastawiano na stół pięćdziesiąt gorących dań; ale łatwo pojąć dlaczego; hrabia M*** jestto magnat który umiał przechować dawne tradycye. Wreszcie po ministeryalnych obiadach, nie widziałem nic szkaradniejszego... jak familijne obiady olbrzymio bogatego Amerykanina, u którego błąkałem się przez trzy miesiące: barani udziec z grochem, wołowa pieczeń z kapustą, kartofle, oto codzienne potrawy... ale za to sześć razy na miesiąc co za obiady... ha! godne wielkiego Caréme... choć prawda że nazajutrz desery sprzedawano podrzędniejszym restauratorom... Takie ostateczności nie przypadły mi do smaku, dlatego téż wyniosłem się ztamtąd... Wreszcie, mamy wiele podobnych domów... filozoficznie dodał kuchmistrz, — wszystko tylko na pozór... a rzeczy ani za szeląg...
— To tak samo jak u wielu naszych elegantów, odezwał się Leporello, — mówię elegantów, — dodał? zadowoleniem, — bo wyrazu lwy już tylko żony notaryuszów i ministrów używają. Te zuchy winni są zwykle po sto franków szwaczkom a po
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1486
Ta strona została przepisana.