Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/149

Ta strona została przepisana.

wiek podług upodobania rozrządza cząstką francuzkiéj ziemi.
A jednak, co za dziwna sprzeczność... Niech tylko w Paryżu jaki dom cokolwiek ciemny lub krzywy, choć trochę wystaje na ulicę, zaraz właściciel zwalić go musi.
Ta chęć pogodzenia interesu prywatnego z interesem ogółu, pochodzi zaiste z przedziwnéj sama w sobie zasady, wyrozumowanéj wyrazami: korzyść publiczna; lecz dla czegóż jedynie na upiększeniu miast ograniczają się skutki tak wspaniałomyślnéj i braterskiéj zasady? Dla czegóż społeczność nasza obojętną jest i rozbrojoną na kwestye daleko ważniejsze niżeli prostowanie ulic, słowem na kwestye użyźniania, wzbogacania kraju, a nadewszystko na kwestye życia... tak jest, życia największéj liczby swych dzieci?
Czyliż zatém społeczność, równie zapewne surowa dla pana Duriveau, właściciela rozległych dóbr, jak i dla właściciela domu, który tak zuchwale wyrwał na środek ulicy, czyli, mówimy ta społeczność nie powinna zawołać:
„W imieniu publicznéj korzyści, oczyszczaj twoje grunta, buduj ludzkie mieszkania, nie zaś nory dla tych ludzi pracowitych, którzy jedynie uprawiają i nadają wartość posiadanéj tobą ziemi; uchroń