czyta list z najprzedziwniejszą zimną krwią, nakoniec mówi księciu: — Niechże ją djabli wezmą, tę twoję żonę! — Jakto? — Masz, uczyń sam zadosyć jéj żądaniu. — I kochanek bierze z kominka dwa luidory które daje mężowi. — Po co te pieniądze? — pyta książę — Eh do licha, jestto jedna z tych nieznośnych kwest któremi nas prześladują wszystkie damy opiekunki, a twoja żona o mnie nie zapomniała. — To mówiąc, kochanek rzuca list w ogień...
— Brawo.
— To dzielne! — zawołało kilka głosów.
Im większy czyniłem postęp w mojém powołaniu, tém bardziéj przekonałem się o trafności uwag Leporella. — Goście panny Julii, po większéj części znali tajemnice wielce zakłócić mogące spokój i honor wielu rodzin. — Myśl tę wreszcie nasunęła mi pani Lambert garderobiana margrabiny d’Herrieux.