Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1498

Ta strona została przepisana.

— Podzielam zdanie panny Julii, — odpowiedziałem Astarcie, — kapitan Just niedawno postradał ojca, który był przyjacielem pani, ona zaś dopiéro dzisiaj, przy obiedzie mówiła księciu, że kapitan Just dotąd jeszcze tak smutny iż nierad u niéj kogo spotyka; otóż dlatego zapewne przyjmuje go w osobnéj godzinie.
— To na jedno wyniesie, — śmiejąc się mówiła Astarté, — nie masz nic zdradliwszego jak piękne oczy melancholicznych chłopców; zalecam ci tego młodzieńca panie Marcinie, a jeżeli uczynisz mi tę przyjemność i przybędziesz kiedy na filiżankę herbaty do ministeryum sprawiedliwości, także będziesz się mógł popisać z małym kankanem; bo każdy przecież musi nieść swoję cząstkę.
— Za którą płacą nasi panowie, — śmiejąc się rzekłem do panny Astarté, aby ukryć dotkliwe wzruszenie jakie na mnie wywarły te złośliwe spostrzeżenia.
— A wreszcie, — mówiła znowu Astarté, wszystko to dzieje się uczciwie, honorowo. Między sobą o wszystkiém mówimy, ale daléj nie rozgłaszamy, wszyscy jak nas tu pan widzisz, moglibyśmy być strasznemi słuiącemi, że się wyrażę słowy pana Gavarni.. — ale pewna jestem, że żadnemu z nas zarzucić nie można iż zdradził tajemnicę swojego pana.