Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1500

Ta strona została przepisana.

mnę tego wyrażenia. Przypomina mi to pewną okoliczność: Rok temu szukałem dla pana lokalu na jego schadzki; wchodzę do przepysznego domu bardzo stosownego do potrzeby; rozmawiam z odźwiernym... Przedewszystkiem mój chłopcze, rzecze tmi ten zwierz, winienem uprzedzić cię, że właściciel wymaga czystości w domu. — Cóż więcéj? — czy pan twój trzyma psy? — Nie. — A dzieci? — Nie. ma, ale stara się aby inni mieli, ponieważ są tacy, którzy je mają choć się o nie nie starają. — Czy jest deputowanym? — Nie; ale na cóż te wszystkie pytania? rzekłem odźwiernemu. — Widzisz pan, mieszkał u nas na piątém piętrze pewien deputowany — odpowiada mi cerber — a przez dwa miesiące, te łotry mularze, jego wyborcy, do szczętu wyszlifowali nam schody zabrukaném swém obuwiem a błota było jak na ulicy.
Opowiadanie Leporella wywoływało głośne śmiéchy przerwane dopiero wizytą Gabryeli, gospodyni hrabiego Duriveau.
Przybycie téj kobiéty do najwyższego stopnia podżegło niespokojność i baczność moję. Chwytałem najmniejsze jéj słówko, badałem wyraz twarzy.
— Ah! dobry wieczór moja droga; jakże późno przybywasz! rzekła jéj Julia. — Ciasto i herbata już zupełnie zimne.
I tak jeszcze wielkie szczęście żem przybyć mogła! — odpowiedziała ta już dosyć stara, słuszna, sil-