Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1501

Ta strona została przepisana.

na, męzkiéj twarzy kobiéta — już wcale nie miałam nadziei służenia ci dzisiaj... Wiesz że mój pan jestto sławny tyran!
— To téż właśnie mówiłam tym damom — ododparła Julia — ale jakiż szczęśliwy traf sprowadza cię tutaj?
— Właśnie traf, istny traf! Wystaw sobie że od kilku dni pan był zły jak brytan, co jest prawie zwykłem u niego; wiecie że to jego mania, istne przywidzenie, aby służący nie wychodzili z pałacu bez wyraźnego na to pozwolenia, ha! nieznośny tyran!...
— Co za człowiek!.. co za człowiek!.. rzekła Astarté.
— Już z tego względu, kochana Julio — mówiła garderobiana hrabiego Duriveau, — twoja pani powinna palić świece przed wszystkiémi świętymi, że nie poszła za mojego pana...
— Bardzo wierzę, mówią że patrzeć na niego nie mogła... od czasu jéj zaślubili, on tu i nogą nie postał.
— A pewna jestem że wścieka się ze złości. Ale wracając do rzeczy, proszę go aby mi pozwolił wyjść dzisiaj wieczorem: — Nie! — odpowiedział mi ostro i z miną straszną jak rsto djabłów. Oto masz, myślę sobie i czémprędzéj umykam do mego pokoju; bo u niego nie, to nie. Jednak po obiedzie idąc do syna, spotyka mię na schodach... pa-