Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1509

Ta strona została przepisana.

Melchior również zakłopotany no widok wlokącego — się zaledwie pana, nakazujące po cichu powtórzył:
— Odejdź... odejdź!
Czekałem jednak i usłyszałem jak baron postrzegając mię spytał:
— Melchiorze... co to za człowiek?
— Ale odejdźże! — jeszcze ciszéj powtórzył mi mulat.
A potém odwracając się do pana, rzekł mu tonem czułego wyrzutu:
— Wróć się pan, panie baronie... Taki zimny poranek... Chodź pan... chodź pan.
I chciał uprowadzić barona który machinalnie się opierał; wtem zbliżywszy się, rzekłem głośno do puna de Noirlieu:
— Przychodzę od księżny de Montbar, dowiedziéć się o zdrowie pana barona.
Ojciec Reginy zadrżał. Na twarzy jego wyczytałem gwałtownie powstrzymaną wewnętrzną walkę; polem wracając się, podczas gdy mulat ciskał na mnie gniewne spojrzenia, spytał mię widocznie wzruszony:
— Jakże się ma moja córka?
— Księżna pani ciągle cierpiąca, panie baronie.
— Regina cierpiąca? — zawołał starzec.
A patrząc na Melchiora zdziwiony i niedowierzający dodał: