— Jeżeli kapitan spyta kto przysłał ten bilet, powiész... powiész... że jakiś starzec.
— Bardzo dobrze! — Zawieziesz kapitana na ulice Marché-vieux, przy ulicy Piekła pod No. 11.
— Jakbym już tam był.
— Czy będziesz wracał wybrzeżem?
— Tak jest, tą drogą.
— Jeżeli będziesz wiózł kapitana nie zatrzymuj się; a nie dziw się że wsiądę za twój powóz.
— Rozumiem.
— A potém daléj na ulicę Marché-vieux, co tylko konie wyrwą.
— Jakby koléj żelazna... zaprzągłem Lolo i Lolotkę, bądź więc spokojny.
Już chciał zaciąć konie, lecz wstrzymując się spytał:
— A jeżeli kapitana nie ma w domu?
— To zawsze wracaj tędy... wówczas ja wsiądę do powozu.
— No daléj w drogę! — rzekł Hieronim i pędem zawrócił na drugą ulicę.
Z trwogą czekałem na jego powrót. W razie nieobecności kapitana Just, miałem zamiar sam udać się na ulicę Marché-vieux, i działać nie zwalając wcale na zgubne ztąd dla dalszych moich zamiarów skutki.
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1517
Ta strona została przepisana.