Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1529

Ta strona została przepisana.

— Już dziesięć razy dzwonię! — rzekła mi ostro. Powinieneś tu być od godziny, ósméj, a już pół do pierwszéj... w istocie, to nie do uwierzenia... szczególnie rozpoczynasz służbę...
— Racz księżna pani przebaczyć... dzisiaj... Ale...
— Ja nie pojmuję takiego niedbalstwa!... Czego innego spodziewałam się po twojéj gorliwości... i właśnie... kiedy cię tyle potrzebuję...
Potém przerywając sobie zimno dodała:
— Ale dosyć tego... wiem że jesteś... zadzwonię jeżeli mi będziesz potrzebny.
Wyszedłem, do żywego dotknięty surowością księżny; lecz miałem ją za wytłómaczoną... nieznała powodu mojéj niepojętéj nieobecności.
Zaledwie dziesięć minut upłynęło, a dzwonek księżny znowu dał się słyszéć.
Regina ciągle była blada, rysy jéj świadczyły jeszcze o boleśnie powstrzymywanéj niespokojności; lecz mówiła do mnie już nie porywczo i cierpko, ale łagodnie i przychylnie:
— Panna Julia powiedziała mi żeś się mocno skaleczył, — rzekła — i żeś dla tego uchybił twojéj służbie... Dlaczegożeś nie powiedział mi tego od razu?
— Pani...
— Wprawdzie, — z dobrocią dodała Regina, — nie miałeś czasu wyznać mi to... Czy bardzo cierpisz?