Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1532

Ta strona została przepisana.

która wychowała pana Justa... i od niéj... dowiem się o wszystkiém.
— Dobrze... — żywo odparła księżna — a gdyby przypadkiem... czemu wierzyć nie chcę, ten nieszczęśliwy pojedynek... miał miejsce... dzisiaj... wkrótce...
I usta Reginy konwulsyjnie drgały.
— Nie powrócisz...
— Aż donieść pani, że pan Just nie został raniony, bo dzięki Bogu, słyszałem nieraz jak zmarły doktór powiadał że jego syn jest najlepszym strzelcem w całym pułku.
— Doprawdy? — z mimowolném i pełném nadziei uniesieniem zawołała Regina.
Potém spiesznie dodała:
— Ale żywo... czas ucieka... bierz powóz... jedź... jedź...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

W pół godziny potóm, byłem u kapitana.
Późniéj dowiedziałem się o układach, które poprzedziły pojedynek, układach dziwnych ale dowodzących energii i zimnéj krwi kapitana, oraz jego przewidującej troskliwości o spokój Reginy i znajomości szatańskiego charakteru hrabiego Duriveau.
Oto co nastąpiło:
Just nim wrócił do domu, udał się do dwóch dawnych kolegów, ze szkoły politechnicznéj; na szczęście zastał ich w domu. Jeden był oficerem