. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Przy obiedzie, książę był cierpki względem swojéj żony. Rzecz szczególna, za powrotem z łowów, widziałem, że szczerze ubolewał nad przypadkiem kapitana Just. Postępowanie księcia zrazu było prawe, wspaniałomyślne; lecz w miarę polepszania się stanu zdrowia kapitana, książę zaczął wydrwiwać ludzi mających manią do pojedynków z politycznego powodu, utrzymując, poniekąd słusznie, że ucięcie głowy bliźniemu nie stanowi bynajmniéj dowodu o wyższości swojéj opinii i t. p. i t. p.
Takie drwiny, widocznie do kapitana zastosowane, srodze dolegać musiały panią de Montbar, jako jedyną przyczynę pojedynku, w którém kapitan Just naraził swoje życie...
Nieszczęsna fatalność powoduje nieraz mężów do mówienia i czynienia tego właśnie, co może uczynić ich nieprzyjemnymi a częstokroć nienawistnymi żonom; i tak dzisiaj, książę obrał za text do swoich szyderstw piérwszą wizytę, którą kapitan Just odda zapewne jego małżonce.
— Powstać z pod pchnięcia szpadą, doprawdy, to dosyć do twarzy, — szyderczo rzekł książę, — nie zwykliśmy nigdy tracić tak pięknéj sposobności pokazania się interesującym. Mamy rękę na chustce, twarz jeszcze bladą, i skromnie dawszy się prosić... opowiadamy straszliwe ciosy któreśmy zada-