Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1553

Ta strona została przepisana.

słoniowéj lub bronzu!.,. bo się ich moja pani dotykała... bo jeszcze tyle razy dotknie aby podziwiać ich delikatność i wykwitne wykończenie.
I rzeczy których co dzień używa, i jéj złote pióro zakończone koralową pieczątką, którą nieraz do ust niesie, gdy zamyślona przerywa sobie pisanie... i jéj kryształowy flakonik, który niekiedy tak długo w ręku trzyma, i jéj stoliczek z różowego drzewa na którym się tak często opiera, melancholijnie trzymając czoło w dłoni... o! z jakiém szczęściem, z jakąż czcią, z jakiem upojeniem biorę do rąk tę święte relikwie miłosnéj wiary mojéj!
Ileż razy mówię sobie:
— Czyliż najzagorzalszy kochanek nie pozazdrościłby mi mojego losu? żyć w przybytku ubóztwianéj kobiéty, być tam gdzie ona jest, oddychać powietrzem, którém ona oddycha; patrzéć na to co ona, dotykać tego co ona, podnosić jéj chustkę, rękawiczkę, bukiet, podawać jéj książkę, nalewać jéj wodę w któréj macza swoje usta, podawać kryształowy kubek w którym ona zanurza różowe paluszki, chronić ją przed promieniem słońca, spuszczając roletę; odżywiać ogień który ją ogrzéwa, kłaść poduszkę pod jéj drobne nóżki, zarzucać jedwabną salopę na jéj białe ramiona; nakoniec bacznie uprzedzać najmniejsze jéj życzenia, przemyśliwać nad oszczędzeniem jéj nawet trudu żądania, słuchać jéj rozkazów, słowem służyć jéj, nie jest