Byłem sam tak szalony przytknąłem pałające usta do jedwabiu, na którym spoczywały jéj włosy, lica, ręce i ciało... namiętnie wciągałem w siebie rozkoszną woń jaką ona po sobie zostawia... całowałem aksamitną poduszeczkę na któréj ona opiera swe nóżki, które raz trzymałem w mojém ręku...
To istne szaleństwo... lecz dla mnie te ślady jéj obecności żyją, oddychają, drgają; to jéj włosy, to jéj twarz, to jéj ręka, to jéj ciało, to ona sama!
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Potém poszedłem do galeryi obrazów prowadzącej z gabinetu do sypialni.
W tym pokoju, oprócz obrazów znajduje się kilka staroświeckich mebli: w jednym jego końcu powyżéj pięknéj hebanowéj komody w guście odrodzenia, znajduje się weneckie lustra objęte w przepysznie wyrzynane ramy; to lustro wisi na przeciw drzwi wiodących do sypialni Reginy.
Stojąc tuż przy tych drzwiach, wycierałem flanelą jeden z hebanowych mebli, wtém usłyszałem głos Reginy mówiącéj do pokojówki:
— Moja kochana, a czy mogę już wstawać? czy kąpiel gotowa?
— Natychmiast, mościa księżno, — odpowiedziała Julia z głębi gotowalni, w któréj zapewne była zatrudniona, — tylko wpuszczę do wody nieco pachnącéj essencyi,