— Ah! włosy mi się rozwiązały... połóż-no okrycie...i pójdź popraw mi je... widzisz przecie że mokną w wodzie...
I zapewne na pół przykryta przepysznym czarnym włosem, Regina wyglądać musiała jak starożytna nimfa, stojąca w swojej białéj muszlinowéj muszli.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Blizko kwadrans późniéj, w samym końcu galeryi oczyszczałem suchym pęzlem głębokie rzeźby w ramach weneckiego lustra, których wierzch zamiast opierać się o ścianę, raczéj nieco ku przodowi był pochylony.
Nagle to lustro, dotąd ciemne, — gdyż odbijało tylko rzeźbę drewnianych drzwi od sypialni księżny, umieszczonych w drugim końcu galeryi — nagle, mówię, to lustro rozjaśnił obraz, który zaledwie przez chwilkę miałem przed sobą...
Moja pani — przepyszne jéj włosy jeszcze nieco w nieładzie, barki i ramiona nagie... śnieżne łono zaledwie pokryte batystem koronkami oszytym — moja pani siedziała przy kominku na małym niebieskim stołeczku i nieco pochylona, wdziewała na delikatną krągłą nóżkę jedwabną perłowego koloru pończoszkę i związywała ją przy kolanie jedwabną karmazynową podwiązką o złotych klamerkach; druga noga, jeszcze naga, i gładka jak kość słoniowa, walczyła o białość z-gronostajowym kobiercem