mowolnie wszelkie poruszenia gibkiéj i wysmukłéj kibici, któréj skarby wykrywało każde nowe zgięcie... tylko co się nie zdradziłem; lecz przypadek ocalił mię.
Już mi tylko pozostawało napełnić wielki, przepyszny wazon z saskiéj porcelany, emaliowany w wielkie wypukłe kwiaty, którego ucha przedstawiały nad podziw delikatnie wyrobione winne grona. Moja pani niezmiernie go szanowała (jako pamiątkę po matce) i sama chciała umieścić w nim bardzo piękny kwiat z purpurowemi dzwoneczkami a długiém liściem, przecudnie pachnący.
Trzymając oburącz doniczkę z tym kwiatem, podawałem ją mojéj pani. Przypadek zrządził, że Regina biorąc tę doniczkę swą małą, świeżą, milutką rączką dotknęła mojéj ręki... To dotknięcie wstrząsnęło mną jak iskra magnetyczna; krew mi do serca buchnęła; przez machinalne uszanowanie i przerażenie, tak nagle cofnąłem obie ręce, żem upuścił kwiat w chwili gdy go księżna chciała wziąć odemnie; doniczka padła na kobierzec i rozbiła się.
Dla Boga! jakżeś niezgrabny! — zawołała zmartwiona, widząc że się złamała łodyga cudnego kwiatu.
— Racz księżna pani łaskawie przebaczyć... sądziłem że księżna pani dobrze trzyma... i...
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1561
Ta strona została przepisana.