Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1567

Ta strona została przepisana.

— A ja przeciwnie, lubię przybywać w połowie sztuki, to zabawniéj, — rzekł gruby Dumolard; jestto niby szarada, któréj rozwiązania aż do ostatka szukamy i...
Na nieszczęście coraz bardziej oddalając się, nie dosłyszałem końca tej dowcipnéj rozmowy.
Odchodząc myśliłem sobie: znalazłbym co innego do powiedzenia, gdybym miał zaszczyt być przypuszczonym do salonu pani de Montbar.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Księżna wróciła o piérwszéj po północy; nie była smutna, znękana, jak zwyczajnie gdy wracała z balu; ale raczéj zamyślona, rozważająca, prawie poważna.
Nie ma wątpliwości: przyjmujcie udział w widowisku i wieczerzy, Regina usiłowała gwałtem usunąć poważne, a może i zatrważające myśli.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Przeczucie powiedziało mi wczoraj że kapitan Just dzisiaj przybędzie; nie omyliłem się.
Dzisiaj rano, gdy jéj podawałem herbatę, Regina powiedziała mi najnaturalniéj w świecie:
— Uprzedzisz odźwiernego że przyjmuję tylko pana d’Erfeuil, pana Dumolard, lub pana d’Hervilliers gdyby przybyli.
Rozkaz ten zdziwił mię; lecz w chwili gdy wychodziłem księżna dodała: