osobnienie przyzwoite jéj wiekowi i płci. Wkrótce téż w swéj trzodzie liczyła dzielnych strażników, komiczna bowiem przygoda z panem Beaucadet, nie była jedyną w swoim rodzaju. Rok temu, jeden parobczak, ośmielony brudną namiętnością, chciał nocną porą dostać się do kryjówki malej Bruyére; ale pierzasta rzesza tak straszliwie bełkotała, z taką zaciętością ze wszystkich stron rzucała się na zuchwałego kochanka, że ten ogłuszony taką wrzawą, przerażony tak niespodzianą napaścią, czémprędzéj umknął.
Bruyére skończywszy zwykłe zatrudnienia wieczorne, zamknęła szopę, starannie w kąciku postawiła koszyczek pokryty świeżém liściem, który poprzednio trzymała w ręku, i wyszła z folwarcznego dziedzińca aby udzielić posłuchanie osobom przybyłym do niéj po radę. Te oczekiwały jéj zewnątrz budynków, siedząc na pniu obalonego drzewa w pobliżu olbrzymiego jałowcu, od którego cały folwark brał nazwę.
Niech się czytelnik nie dziwi, skoro usłyszy w następującéj rozmowie pokorną pasterkę indyków przemawiającą językiem świadczącym o pewném wykształceniu, rzadkiéj wzniosłości umysłu, objawiającym nie tylko różnorodne, ale nawet przedzi-
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/158
Ta strona została przepisana.