Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1595

Ta strona została przepisana.

w czarnych bócikach ledwo dotykały szerokich marmurowych stopni.
— Może, ona biegnie na miejsce schadzki które jéj kapitan naznaczył w dniu swojego przybycia, pomyśliłém truchlejąc.
Na tę myśl, zdało mi się że żelazna dłoń serce mi przygniata... wyobraźnia wymalowała mi najszaleńszy obraz tego spotkania...
Dziwne są fatalności, jak mówiła Baskina...
Zostawałem pod okropną władzą tego przywidzenia, co mię do rozpaczy przywodziło drażniąc moję miłość, nienawiść i zazdrość, gdy wtém słyszę że mię przywołuje panna Julia, mówiąc:
— Marcinie... bądź tak dobry, pomóż mi zrobić porządek w sypialni pani...
— Owszem, — odpowiedziałem.
A dając się do ostatka powodować nieszczęsnemu losowi mojemu, śmiało poszedłem za panną Julią.
— Dotąd nigdy jeszcze nie wchodziłem do sypialnego pokoju mojéj pani... a dzisiaj... dzisiaj, wszedłem do niéj po raz piérwszy.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Nie, nigdy nie byłem w sypialni księżny, bo dzięki trwożliwej wstydliwości, rzadkiéj nawet w najlepiéj wychowanych osobach, Regina zaleciła wyraźnie aby same tylko kobiéty pełniły służbę w jéj sypialni, a nawet i drzewo do palenia tam przy-