Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1598

Ta strona została przepisana.

— Ah! rozumiem.
— Wtedy robią się na łóżku gniotące górki, a pani ma tak czule, tak delikatne ciało, że ją odgniata najmniejszy fałdek na batystowéj koszuli pod sznurówką. Ale, ale... kiedy mówimy o koszuli, podajno mi ją... tam leży w nogach łóżka. — Zwiążę ją razem z powłoczkami.
Podałem ją pannie Julii.
Lecz kiedy wziąłem tę lekką i miłą tkankę, przesiąkłą wonią Reginie właściwą, ręce moje skrzyżowały się tak namiętnie i gwałtownie, że pokojówka rzekła mi śmiejąc się.
— Ale dawajże Marcinie, jakże trzymasz tę koszulę!
— Bo... lękałem się... żebym jéj nie upuścił, wyjąknąłem.
Na szczęście panna Julia wybuchła śmiechem i rzekła nie zważając na moje pomieszanie:
— Cóż znowu! myślisz może, iż ją rozbijesz jak szklankę?
— Masz panna słuszność... ale... bo te koronki.
— I koronki także nie kruche, wy mężczyźni nic się na tém nie znacie; a teraz, zdejm prześcieradło ja tymczasem rozwinę drugie.
I drżącą ręką dotknąłem się jedwabnéj kołdry i prześcieradła mojéj pani... Jednak, mimo żem doświadczał cierpką rozkosz... rozbieranie tego łóżka