Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1601

Ta strona została przepisana.

najnieokrzesańszy splami mimowolnie swojém spojrzeniem, swojemi myślami, żądzami, ten wstydliwy i święty przybytek. — Czyliż sama myśl podobna, nie wywoła na wasze twarze trwożliwego rumieńca wobec tego człowieka?... O! nie pojmujecie do jak okropnego obłędu doprowadzić go może wasze niedbalstwo pod tym względem.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Wrażenie w sypialni Reginy wywołało we mnie tyle bolesnéj zazdrości i zawiści przeciw szczęśliwemu kapitanowi Just, że po raz piérwszy opanowała mię piekielna pokusa...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Nigdy nie byłbym powziął tak niegodziwych myśli, gdyby kapitan Just nie był przybył właśnie w dniu w którym zmysłowy zapał szalonéj miłości mojéj doszedł aż do obłędu podżeganego naturalnym następstwem mojéj służebności. Dotąd unikałem starannie wszelkiej ku niemu pobudki, widząc jak dalece wówczas miałem zmącony rozum.
Kapitan Just przybył o godzinie drugiéj. Twarz jego promieniła taką szczęśliwością, że podejrzenia moje co do porannéj schadzki, przemieniły się w okrutną pewność... a jednak wyznać winienem, późniéj przekonałem się że Regina była czystą.
— Dzień dobry Marcinie, — przyjaźnie rzekł mi kapitan, miło mi widziéć cię.