Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1614

Ta strona została przepisana.

stancyi, bez najmniejszego szmeru, bez żadnego spotkania i tu dopiéro padłem na łóżko zalany łzami.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Kiedy rano posługiwałem Reginie przy herbacie, rzekła mi:
— Czyś nie słyszał Marcinie... téj nocy jakiego hałasu w pałacu?
— Nie, mościa księżno.
— Rzecz szczególna, — dodała, — zdawało mi się żem słyszała, jak ktoś około godziny trzeciéj zrana zamykał drzwi wiodące na wielkie schody.
— Nic nie słyszałem, mościa księżno; a wchodząc dzisiaj rano zastałem drzwi od przedpokoju zamknięte, tak jak je wczoraj zostawiłem.
— Widać że mi się tylko marzyło; zresztą, wszak zawsze klucz zabierasz z sobą?
— Tak jest, mościa księżno.
— Pamiętaj, ostrożność nie zawadzi.
— Dobrze, mościa księżno.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .


30 sierpnia...

Regina namiętnie kocha Justa, ale jest niewinna... dzisiaj oczywiście się o tém przekonałem... Owa poranna schadzka, o którą ją posądzałem, istniała jedynie w mojéj wyobraźni. Najętym fia-