Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1626

Ta strona została przepisana.

portret Reginy, matowany wkrótce po jej zamęcźiu. Na twarzy księcia, na któréj dostrzegłem ślady świéżych łez, był wyraz tak bolesny, tak rozpaczliwy, że mimowolnie uczułem współczucie i litość dla tego człowieka, który jak dotąd mniemałem nie miał czucia dla nieszczęścia. Myśl nagła jak błyskawica przebiegła mi po głowie: Książę ciągle kocha swą żonę, i może tylko przez dumę miłość tę ukrywa.
Przerażony podchwyconą tajemnicą, wtedy dopiéro pomyśliłem że książę mówiąc mi wejdź — sądził że mówi do starego Ludwika, przed którym wrażeń swoich nie ukrywał.
Szczęściem zatrzymałem się na progu otwartych drzwi, książę zaś tak był pogrążony w myślach, iż nawet nie dostrzegł obecności mojéj.
Wtedy wtył się cofając, w nadziei że mię książę nie widział, ukryłem się za uchylone drzwi i znowu mocniéj zapukałem.
— Ależ wejdź... Ludwiku, — powiedział książę de Montbar.
— Mości książę... to nie Ludwik — odpowiedziałem nie pokazując się.
— A któż tam? — opryskliwie zapytał pan de Montbar i usłyszałem że wstaje i podchodzi ku drzwiom, które otworzył zupełnie.
— Czego chcesz? — rzekł mi ostro i niekontent.