Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1635

Ta strona została przepisana.

— Choćby mię na ćwierci siekano, — mówił tonem głębokiego przekonania — a jeszcze wołałbym: To Tourquinet!
Na szczęście miałem sposób przekonania go o mojéj tożsamości: przytoczyłem więc wyrazy których użyłem wczoraj wieczór prosząc go, aby mi na dzień jutrzejszy zachował swój powóz. — Był to dowód przekonywający, a poczciwiec jak najszczerzéj winszował mi tak doskonałego przebrania.
— Chwała Bogu! — zawołał, — hulajże sobie dobrze bracie, żebyś pamiętał Tłusty Czwartek! baw się na zabój! napełnij moję gondolę pierrotkami i rybaczkami!
— Ah! Hieronimie, — powiedziała jego żona.
— A czemużby nie, — rzekł Hieronim, — młodzież przecie bawić się powinna... zwłaszcza kiedy szaleje!
— No Hieronimie — zawołałem, — czas nagli...
— I owszem, daléj w drogę. Do widzenia żono, do widzenia bębny, — rzekł woźnica całując żonę i dzieci.
— Do jutra rana Ludwiko, a pamiętaj żebym miał ciepłą zupę z cebulą... to rozgrzewa po zimowej nocy.
Gdyśmy już wyszli za drzwi, rzekłem do Hieronima:
— Mój przyjacielu, choćbym nawet uchodził za dziwaka, winienem cię uprzedzić, że nie przebra-