— Bądź pan spokojny, panie markizie, pół głosem odpowiedział Hieronim, aby mię przekonać że nic nie zapomniał.
— Ale zwijaj się żwawo... bo oto pierrot już sobie kupuje bilet w kassie.
W rzeczy saméj, pierrot książę de Montbar... stojąc za kilku przebranemi osobami, czekał przy małém zakratowaném okienku, strzeżoném przez dwóch gwardzistów miejskich, aż z kolei będzie mógł dostać bilet.
Stanąłem tuż za księciem, abym go nie stracił z oka.
Kupiłem bilet i udałem się za panem de Montbar.
Przebywszy dosyć długi korytarz, gdzie z obydwóch stron były gabinety przeznaczone dla pijących, weszliśmy do rozległéj sali, oświetlonéj nielicznemi i kopcącemi kinkietami, których blask rozlewał się niby mgła, prawie w ciemnościach pogrążając galeryę lub trybunę wzniesioną na sześć czy siedm stóp od ziemi po obu stronach długiéj równoległobocznéj sali. Na galeryi téj stało mnóstwo stołów i stołków przygotowanych dla pijących, którzy z tego wzniosłego miejsca, przypatrywać się mogli kostiumowemu balowi.
Przeraźliwie huczna orkiestra zagłuszyła mię na chwilę; jéj mosiężne instrumenta aż nadto dobrze tłumiły wrzawę ogromnego zbiegowiska, w którém
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1642
Ta strona została przepisana.