Książę mocno targnął chustką.
— No, ale do rzeczy... słuchaj... muszę ci coś przypomnieć, mój stary, a zaraz trafisz na właściwy trop... Było to wieczorem, piłeś w szynku pod Trzema Beczkami...rozlałeś wódkę na stół, moczyłeś w niéj palec, i na ceracie napisałeś pewne imię...
— Imię, ja?
— Ale tak!... imię Reginy... co? pamiętasz?
Książę podskoczył na krześle; potém siedział przez chwilę zamyślony, przytłoczony, z osłupiałém okiem; zapewne przypomniał sobie ten wieczór w pijaństwie spędzony nieśmiejąc bowiem zapiérać się, zawołał wstydem pognębiony:
— Milcz... zabraniam ci wymawiać to imię...
— Bah! a to dla czego, mój stary? Wszakżeś bawił się pisaniem tego nazwiska na szynkownym stole... które tego samego wieczora jakiś pijak syllabizował... przeraźliwie czkając... R i E to RE...mówił kiwając się G i I.. to jest GI..
— Nędzniku! — prawie bez przytomności zawołał książę, — ale czegóż ty chcesz...
— Ah! jeżeli będziesz krzyczał, mój stary... rzekłem przerywając mu, — to i ja równie głośno jak ty wymienię twoje nazwisko... i zawołam... hej! maski!...
— Ależ to istny szatan nie człowiek!... kto on?... — mruknął książę znowu usiłując rozpoznać
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1655
Ta strona została przepisana.