Na tak brudne obelgi książę cały poczerwieniał, oczy jego wściekłością zabłysły; zapamiętale chciał rzucić się na owe tłumy, ale przewidując jego zamiar, schwyciłem go za ramię:
— Zgubionyś, panie, jeżeli opuścisz to stanowisko... nie ruszaj się, śmiało im patrz w oczy... ale ani słowa... zimna krew i milczenie zawsze nakazują szacunek...
Książę usłuchał mojej rady, i w rzeczy saméj na chwilę zmniejszyła się gwałtowność odgróżek, oblegający nie wiedzieli co począć, bo, mówiąc po wojskowemu, zajmowaliśmy wyborne stanowisko, gdyż staliśmy na wierzchołku schodów, po których dwóch tylko ludzi naprzeciw nam postępować mogło, byliśmy uzbrojeni w palki, a nadto tłum poznał żeśmy spokojni, odważni, na wszystko gotowi.
To zawieszenie nieprzyjaznych kroków trwało kilka minut. Szkaradna pasterka cierpkim i zakatarzonym głosem krzyknęła na tłumy swoich obrońców: