Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1671

Ta strona została przepisana.

de Montbar, i od ośmnastu miesięcy walczysz przeciw téj miłości; dla jéj pokonania próbowałeś wszystko... dobre i złe; nakoniec uczuwasz pan okropne męczarnie zazdrości. Wczoraj jeszcze wylewałeś łzy miłości i rozpaczy przed portretem żony swojéj!
Szczerość mowy mojéj, któréj wiernie przytoczane fakta niemało powagi dodać musiały, przekonanie wreszcie że znam szczegóły, których według jego mniemania nikt znać nie mógł, sprawiły, że książę osłupiał i zrazu ani słowa wydobyć z siebie nie zdołał.
— I dlatego, właśnie że w sercu pańskiém tkwi jeszcze żarliwa i głęboka miłość, — mówiłem daléj z pełném zapału przekonaniem, — położenie twoje, panie, tak żywo mię obchodzi... jednak, wierz mi pan, położenie to nie jest jeszcze rozpaczliwe... bo prawdziwa miłość... cudów dokazać może... Pół roku temu, pan wstydząc się nakoniec próżniactwa, w którém dotychczas upływało twe życie, wracałeś już odważnie ku życiu godniejszemu ciebie, godniejszemu imienia, którém się chlubisz... i słusznie się chlubić możesz... bo pański pradziad... którego portret kazałeś przenieść do swojego gabinetu, abyś się umacniał jego szczytnemi przykłady...
— Ah! z tego można oszaléć, — prawie z trwogą zawołał książę, — nie wiem czy czuwam czy marzę... Co to za człowiek? zkąd on?...