Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1672

Ta strona została przepisana.

— Ten znakomity wojownik, a twój przodek panie, — rzekłem nie zważając na przerwę księcia, — marszałek książę de Monthar pozostawił imię zaszczytne, poważane. Podczas wojny bohatersko walczył za Francyą... w czasie pokoju, broniąc sprawy wydziedziczonych, domagał się i uzyskał dla nich prawa jakich im zaprzeczano. Tak świetny zawód twojego przodka winieneś był naśladować panie... Raz zrozumiałeś go... raz twoje szlachectwo... szlachectwo prawdziwe... bo szlachectwo duszy, oburzyło się nareszcie przeciw niepłodnemu życiu, przeciw zapamiętałości, przeciw haniebnym wyuzdaniom, w skutku których dzisiejszego wieczoru, widziałem cię zhańbionego, zbitego.
— Ależ panie... niech przecież wiem czyś przyjaciel lub wróg! — zawołał mimowolnie wzruszony książę, — jeżeliś przyjaciel, po co ta tajemnica?... A wreszcie panie, — dodał książę zawstydzony że przeniknąłem jego uczucia, — jakiém prawem w ten sposób do mnie przemawiasz? nie chcę aby...
— O! pan mię aż do końca wysłuchasz, — zawołałem. — Nadaremnie chcesz ukryć wzruszenie wywołane, nie żadnemi wyrzuty, bo do nich nie mam prawa, lecz sympatyą którą panu objawiam; jako człowiek z sercem pojmuję i oceniam, panie, wspaniałomyślne twoje postanowienie... piękny bowiem i szlachetny był twój zamiar odzyskania miłości pani de Montbar przez okazanie jéj twego przywiązania, miłości równie żarliwéj jak dawniéj,