Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1678

Ta strona została przepisana.

Wtedy winszowałem sobie żem skłonił księcia do podobnéj ze mną rozmowy; przyszłość jego wystąpiła w lepszém świetle, bo skażenie, którego wstydził się widocznie, jak sam energicznie przyznawał, nie wykazało przynajmniéj upodobania w opilstwie dla samego opilstwa... w tych paroksyzmach okazało się głębokie uczucie porównania. Uczucie skażone, występne, mimo to jednak pełne myśli, które w swém zastosowaniu mogły stać się szlachetne i żyzne.
— Atoli nie chciéj pan utrzymywać, — mówił znowu książę po chwili milczenia wywołanego głębokiém wzruszeniem, — nie chciéj pan utrzymywać że to namiętne zamiłowanie sprzeczności o jakich mówię, wyłącza miłość... nie... owszem przypuszcza ją zarówno, jak i namiętność do gry... alboż zapamiętali gracze nie są częstokroć równie zapamiętale zakochani?... Zarzucasz mi żeś widział jak na szynkownym stole wypisałem podwójnie święte dla mnie imię... ale czy pan wiész jaka mną wówczas myśl powodowała?
— Tak jest, wiem teraz, — zawołałem coraz mocniéj wzruszony szczerością wyznań księcia. — Skoroś pan przywdział odzież, pozór, mowę, a nawet występki nieszczęśliwych ciemnotą i ubóztwem skażonych, przez dziwaczne jakieś urojenie lubiłeś wmówić w siebie iż jesteś jednym z nich. I podczas tego obłędu, nieraz pijaństwem podsyconego,