dlatego, że zrealizowana może panu przynieść praktyczną pomoc, może pana wyrwać z okropnego położenia...
— Wytłómacz się pan.
— Interes pański wymaga abym bez ogródki przedstawił mu całe jego położenie. Z własnéj winy straciłeś pan przywiązanie pani de Montbar...
— Zbyt wielka prawda, — głęboko wzdychając zawołał książę.
— A jednak pan i teraz jeszcze ubóstwiasz swą żonę.
— O! tak jest... ubóstwiam... panie... ubóstwiam!... zawołał książę, i zdało mi się że łkania głos mu zmieniają.
— Pani de Montbar, jak pan zapewne wiész, do zdrady niezdolna; nie upadnie nigdy tak nizko, iżby pana oszukiwać miała. Lecz wkrótce przyjdzie dzień w którym powié panu: „Zabiłeś miłość jaką dla ciebie żywiłam... oddawna już cię nie kocham; dotąd nic ci wyrzucać nie mogę, lecz dłużéj żyć z sobą już nie możemy. Rozłączmy się zatém bez odgłosu, bez zgrozy, i niech każde z nas odzyska swobodę.”
— Wczoraj właśnie prawie w ten sposób do mnie przemówiła, — z przytłumioną wściekłością rzekł książę, — ale jutro także... zabiję tego kto mi wydarł serce mojéj żony... Wyśmieją mię ludzie wyższego towarzystwa... Wiém o tém... ale już
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1683
Ta strona została przepisana.