panie... W zamian za usługę jaką panu z prawdziwém szczęściem wyświadczam, wymagam od pana trzech przyrzeczeń pod słowem honoru.
— Jakich?
— Naprzód, abyś pan jutro papiéry te doręczył pani de Montbar.
— Przyrzekam to panu pod słowem honoru.
— Powtóre, obyś nazawsze przed nią zataił, jakim sposobem posiadasz papiéry dotyczące jej rodziny...
— Przyrzekam to panu pod słowem honoru.
— Nakoniec, abyś nigdy najmniejszego nawet nie czynił kroku, w celu dowiedzenia się kto jestem i dla jakich powodów wdałem się w pańskie sprawy domowe.
— Przyrzekam i to panu pod słowem honoru, po lekkiém wahaniu się powtórzył książę.
— Przyjm więc pan te popiéry, — rzekłem księciu i wręczyłem mu pulares.
Wziął go drżącą ręką i dodał wzruszony:
— Dziękuję ci panie... może ci będę winien szczęście mojego życia, bo wiem jaki wpływ wręczenie tych papiérów wywrzeć może na postanowienie pani de Montbar względem mnie; lecz czyliż twój głos przyjacielski i surowy, głos który sam jeden tylko tak wzniosłe do mnie przemawiał... mam słyszéć w téj chwili po raz ostatni?
— Tak jest, panie...
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1691
Ta strona została przepisana.