Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1695

Ta strona została przepisana.

Dzięki ci, bo twoje nauki, bo twoje przykłady oczyściły serce moje i wzmocniły duszę.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

— Teraz panie, — rzekłem księciu, — żegnam cię... Odważnie... i wytrwale.
— Żegnam pana, — odpowiedział, — a gdybym potrzebował pisać do ciebie?
— Pod adresem pana Piotra w Paryżu.
— Ale mi pan odpowiesz? o to przynajmniej błagam cię.
— Odpowiem spiesznie... i z największą radością, bądź pan tego pewnym.
— A zatém, żegnam pana, skoro tak być musi... a żegnam na zawsze.
I spuściwszy szybę rzekł do Hieronima:
— Woźnico... otwórz mi.
— Pan tutaj wysiąść chcesz? — spytałem.
— Tak jest, sądzę że powietrze i krótka przechadzka przyniosą mi ulgę... Żegnam cię panie i jeszcze raz proszę o twą rękę.
A po ostatnim czułym uścisku, książę wysiadł z powozu i otulony płaszczem oddalił się.
Udał się zapewne na ulice Delfina dla złożenia swojego kostiumu.
— I cóż? — spytał mię Hieronim, — czyś pan kontent z dzisiejszéj nocy panie markizie?
— Kontent... nie tylko jak markiz ale jak król, mój poczciwy Hieronimie, — odpowiedziałem. Teraz