nika w paski i wielkiego białego fartucha, które noszę w czasie porannéj służby.
Przypominam sobie ten dziecinny szczegół, on bowiem sprawił że książę zwrócił na mnie uwagę szczególną pomimo usposobienia umysłu, w jakiem się wówczas znajdować musiał, lecz która bardzo mało mię zdziwiła, bo wiedziałem jak surowo przestrzegał ubrania swoich służących.
O kwadrans na piérwszą zadzwoniono, otworzyłem.
Był to książę...
Trzymał w ręku pulares, który mu oddałem w nocy.
Był równie blady jak Regina, a na twarzy jego łatwo wyczytałem całą gwałtowność miotających nim wrażeń.
— Czy pani de Montbar u siebie? spytał, a patrząc na mój nieszczęśliwy fartuch, dodał surowo: — A to nie do uwierzenia, abyś o téj godzinie chodził w fartuchu po salonach pani de Montbar.
— Mości książę... bo... pani...
— Cicho... bez tych tłumaczeń, idź ubierz się przyzwoicie, — dumnie rzekł książę przerywając mi. Potém znowu spytał:
— Czy pani de Montbar u siebie.
— Tak jest, mości książę...
Spiesznie wszedł do piérwszego salonu zamykając drzwi za sobą.
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1700
Ta strona została przepisana.