Jakżeby się książę zdziwił, pomyśliłem, — gdyby wiedział że biedny sługa do którego tak ostro i pogardliwie przemawia, jest to ten sam człowiek którego dzisiaj rano o godzinie trzeciéj, błagał prawie jak o łaskę, aby mu uścisnął rękę, niemogąc zawiązać z nim niezachwianéj przyjaźnił...
Wyznaję że wśród dziecinnéj radości z powodu tak szczególnéj okoliczności, na chwilę przepomniałem o ważnych interesach w których tak wielki miałem udział; lecz wkrótce wracając do poważniejszych myśli moralnie, jeżeli się tak wyrazić wolno, słuchałem co się dzieje w gabinecie między księciem a jego małżonką, materyalnie bowiem nic słyszéć nie mogłem; wszelka w téj mierze pokusa byłaby nierozsądną... a wreszcie... na cóżby się przydała... alboż nie znałem przedmiotu... a nawet prawie i wyrażeń téj rozmowy?
W téj chwili zapewne Regina przebiega listy które z takim mozołem przetłómaczyłem; może przykłada usta do medalionika, który niegdyś należał do jéj matki... może nakoniec chciwym wzrokiem odczytuje jasny i treściwy opis téj tajemniczéj przygody, opis który skréśliłem starannie zmienionym charakterem.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Tak więc dosięgałem nakoniec tak dawno pożądanego celu. Z zadowoleniem przebiegałem teraz wszelkie przygody mojéj miłości, poczynając od