dała mi tak ważne i pilne zlecenie, iż nawet przyjechałem tu jéj powozem.
— Jéj powozem! — powiedział mocno zdziwiony Melchior.
— Tak jest, tylko co z niego wysiadłem: stoi przy bramie... a zatém prowadź mię pan natychmiast do pana barona, ale natychmiast.
— Niepodobna! — surowo odparł Melchior.
— Niepodobna?...
— Pan baron chory i nikogo nie przyjmuje.
— Słuchajno panie Melchior, — zawołałem zniecierpliwiony taką nieuczynnością, — jeżeli natychmiast... nie wypełnisz rozkazu mojéj pani...
— To co?
— To cię schwycę za oba ramiona, oto tak, — i zrobiłem co powiedziałem, — obrócę cię tak, — i znowu uczyniłem jak mówiłem, — a potém wpadnę do domu wołając z całych sił panie baronie... on mi odpowie.. i oddam mu list.
To mówiąc w istocie wykręciłem młynka z panem Melchiorem, któremu wiek i postawa ze mną walczyć nie dozwoliły, i wpadłem do domu wołając z całych sił:
— Panie baronie! panie baronie!
— Nieszczęśliwy! — rzekł mulat biegnąc za mną — czy będziesz ty milczał?!...
Lecz ja spiesząc długim korytarzem, podwajałem wołania, kiedy niekiedy nadsłuchując. Nakoniec jakiś słaby głos zawołał:
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1712
Ta strona została przepisana.