bośmy przeszło pół godziny jechali z przedmieścia du Roule do pałacu Montbar.
Nakoniec powóz wjechał na dziedziniec, otworzyłem drzwiczki, pan de Noirlieu tak szybko pobiegł po schodach, że zaledwie go dopędziłem. Jednak zdołałem jeszcze wyprzedzić go i z zadowoleniem oznajmić księżnie:
— Pan de Noirlieu.
— Mój ojciec!... — zawołała Regina i rzuciła się w objęcia wchodzącego pana de Noirlieu, w chwili gdy spuszczałem za sobą firanki nade drzwiami.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
W pół godziny po przybyciu pana de Noirlieu, zamyślony a widocznie zadowolony książę wyszedł z pokoju Reginy... i ze złe ukrytą radością powiedział mi:
— Pani de Montbar nie przyjmuje nikogo, wyjąwszy kapitana Clément.
I wyszedł z apartamentu.
Dowiedziawszy się zapewne od Reginy o spodziéwaném przybyciu Justa, bez wątpienia pan de Montbar spodziewał się po niéj bohaterskiego poświęcenia. Powodowana wdzięcznością może przyrzekła mu że zerwie z Justem. Czy Regina wiedziała że miał przybyć o téj godzinie, lub czy pisała do niego podczas mojéj nieobecności? Nie wiem. Może żądać będzie od Justa aby się na jakiś czas oddalił...