— Posłuchaj mię... Just tego poranku... wręczono mi dowody niewinności mojéj matki...
— Czy być może! — z uniesieniem zawołał Just.
A potém dodał wzruszonym głosem:
— Wierz mi, czuję to... czuję równie głęboko jak ty... O! musisz być zbyt szczęśliwa... lecz to szczęście ma w sobie coś tak świętego, tak poważnego... że teraz dopiéro pojmuję całe twoje wzruszenie...
— Dowody niewinności mojéj matki tak są jasne, — coraz bardziéj wzruszonym głosem mówiła Regina, — że ojciec mój, który dopiéro przed chwilą odjechał, okazał się czulszym jak kiedykolwiek... i ze łzami uwielbienia mówił mi o mojéj matce.
— Słowem, znikły już wszelkie twoje troski...
— Just... przez litość... posłuchaj mię jeszcze... ten... który pomścił pamięć méj matki...który... z mojéj strony zasługuje na wdzięczność...
— Wieczną... nieskończoną!... — zawołał Just, — bo wiem ile wycierpiałaś: ileż to razy utrata ojcowskiéj przychylności, wspomnienie o zniewadze ciążącéj na pamięci twéj matki, zasmucały najczystsze oblicze naszéj miłości! to téż, Regino, tę twoję wdzięczność... ja także podzielać pragnę... i nietylko ty jedna wypłacić masz ten święty dług... i ja pragnę...
— Czekaj! — zawołała Regina. — O! mój Boże!... rzekłby kto że zastawiam sidła na twą wspaniałomyślność... — dodała truchlejąc.
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1720
Ta strona została przepisana.