Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1721

Ta strona została przepisana.

— Sidła?... na moje wspaniałomyślność!!
— Czy wiész komu winnam nieskończoną wdzięczność, którą podzielać pragniesz?
— Dokończ...
— Odwagi... o Boże!... jestto...
— Kto?
— Mój mąż.
Znowu nastała chwila głębokiego milczenia, w ciągu którego zdało mi się że słyszałem przytłumione łkanie Reginy.
— Twój mąż!... a więc, — rzekł zdziwiony Just, — po cóż te łzy? po co ta obawa, Regino?... Po coś mi przerwała?... Powtarzam ci, że nie sama tylko masz się uiścić z tak świętego długu temu komu go winnaś... Jestto najszczęśliwszy, a może najpiękniejszy dzień twojego życia... Dla czegóż więc, ja, który podzielałem twe troski i twą radość, nie miałbym podzielać także i wdzięczności dla pana de Montbar?
— Dlaczego! — zawołała Regina z trwogą, zapewne przewidując że Just nie domyślał się wcale co mu oznajmić miała; — dlaczego?... niestety! są rzeczy których się nie spodziewasz...
— Przez litość... powiédz... Regino...
— Wiész, że od czasu powrotu mojego męża, położenie moje stało się nieznośném... Miłości mojéj dla ciebie... miłości napełniającéj moje serce... moje życie... dłużéj ukrywać nie mogłam., nie mo-