wała tak okropnych zgryzot, gdybym wiedziała co mam czynić, gdybym mogła cokolwiek przedsięwziąć... Tobie to łatwo... ale ja nie mogę... tak zaraz... natychmiast... mianowicie kiedy pomyślę o...
— Regino, tonem gorzkiego zdziwienia powiedział Just, — wahasz się?..
— Mój Boże, — łzami się zalewając zawołała biédna kobiéta, — nie przemawiaj tak do mnie, nie patrz tak na mnie... Wiész dobrze że cię kocham... Tak jest, Juście, kocham cię szalenie; jedyném mojém marzeniem jest żyć z tobą, wiecznie z tobą. Lecz mimo to, nie mogę pozbyć się myśli, że i on... kocha mię także... że i on cierpiał mocno... że cierpi ciągle... Nie może mocą praw swoich nakazać mi abym go kochała... wiém to... lecz nakoniec praw tych mógłby nadużywać, mógłby mi uczynić życie nieznośném... na zawsze odłączając mię od ciebie, lub zmuszając do zgrozy... która mię przeraża mimo że cię kocham... Słowem... Juście... czyżto prawda, że on nam nic złego wyrządzić nie może?
— Wiele złego... — głucho odpowiedział Just, — ale złe wywołuje złe.
— O Boże! jakżem nieszczęśliwa! — rozdzierającym głodem zawołała Regino, — i ty także nic rozumiéć nie chcesz, nie chcesz pojąć w jakiém się znajduję położeniu względem niego, który pomścił pamięć mojéj matki, który taką względem nas oka-
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1730
Ta strona została przepisana.