Pan de Noirlieu zamilkł, bo nieco zdziwiony wtedy dopiéro postrzegł Justa.
Regina rzekła mu dosyć spokojnym głosem:
— Mój ojcze... Pan Just Clément...
Just ukłonił się panu de Noirlieu, który odezwał się z wielką uprzejmością.
— Podwójnie jestem szczęśliwy, że mam zaszczyt spotkać pana u mojéj córki, nieraz bowiem słyszałem jak mówiono o panu z całym szacunkiem winnym nazwisku pańskiemu. Ojciec pana należał do rzędu ludzi których kochaliśmy, których poważaliśmy najwyżéj w świecie.
— Dobremu wspomnieniu jedynie, jakie pan raczyłeś zachować o moim ojcu, przypisuje łaskawe względy pana, na które tém bardziéj zasługiwać pragnę, — z uszanowaniem odpowiedział Just.
Potém kapitan zapewne zabierał się do wyjścia, bo usłyszałem jak nieszczęśliwa Regina rzekła mu zmienionym głosem, mimo iż się gwałtownie powstrzymywała:
— Do widzenia wkrótce... mam nadzieję, panie Clément!
W wyrazach do widzenia wkrótce, które jedynie Regina w obec ojca wymówić mogła, — było coś tak błagającego, tak rozczulającego, że mi łzy w oczach stanęły.
Just zapewne ukłonem tylko odpowiedziéć musiał księżnie, bo gdy wychodził z gabinetu nie usłyszałem aby choć słowo wyrzekł.
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1737
Ta strona została przepisana.