Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1753

Ta strona została przepisana.

„Ztądto, powtarzam, pochodzi moja bezwzględna wiara w twoje zdanie... wiara słuszna, bo już zaczynam powoli cieszyć się nadzieją...
„Nie wiém jak się rozgłosiło to trochę dobrego które czynić zacząłem. Opisałem ci całe oburzenie jakiego doznałem przeciw nienawistnemu oskarżycielowi pewnéj wandejskiéj rodziny, któréj naczelnik poświęcił się był niegdyś dla mojego ojca; nie znam kochany przyjacielu twojéj politycznej opinii, lecz potwierdziłeś, a nawet pochwaliłeś uczucia i czyn mój, ponieważ, jak się wyraziłeś, przekonanie i prawość zawsze szacunek zjednywają.
„Oto, owa biédna wandejska rodzina została uratowana, a mnie w części przyznano to zaszczytne wywdzięczenie się. Wypadek ten aż nadto rozgłoszono w naszym wielkim świecie; i nie dziw, bo stanąłem nieco wyżéj nad bezużytecznymi próżniakami; przyjęto mię zatém z względami, których nie zawdzięczyłem samemu tylko urodzeniu; najznakomitsi członkowie naszego stronnictwa czynili mi projekta najpochlebniejsze i dla mojego wieku i dla rzeczywiście małéj mojéj ważności. Nakoniec, dzienniki nasze wskazywały mię jako człowieka postępowego i wiele dla naszéj opinii rokującego.
„Te przychylne ale mało zasłużone pochwały, nie oślepiały mię, lecz owszem zachęcały do wytrwałości w dążeniu ku dobremu, bo dowodziły jak wspaniałomyślnie przyjęto usiłowania moje.