— Posiejcie na niéj jodłę... jestto bozkie drzewo; z niego to budujemy domy, jego liściem ogrzewamy piece, jego szyszkami oświecamy ogniska, z jego soku mamy żywicę, a dla niego dobra najgorsza rola, bo ono tam rośnie bez trudów i starań, a po sześciu latach już przynosi pożytek.
Te tak proste ale zdrowe rady, — oparte na zgłębianiu i doświadczaniu rozmaitego usposobienia ziemi, — zbyt były jasne, zbyt logiczne, a nadewszystko tak praktyczne, że silne wywarły wrażenie na umyśle starca. — atoli zwyczaj, ta straszna fatalność ciążąca na postępowaniu rolników, gwałtownie walczył przeciw dobremu natchnieniu starca, które mu radziło pójść za radami małej Bruyére. Ona zgadując przyczynę tego wahania się, przywołała dzierżawcę Chouart i rzekła:
— Panie Chouart? jakąż panu dałam radę... przeszłego roku?
— Ah! moja kochana! zawołał dzierżawca, czarodziejską radę! dobrze, że ją mogę opowiedziéć! Uprawiałem znaczny kawał ziemi, z wielkim kosztem i źle; powiedziałaś mi: uprawiaj mniéj a dobrze. Tego roku mam dwa razy mniejsze koszta a cztéry razy większy zbiór; ale nie to najważniejsze; brakowało mi nawozu... a nawóz, jak powiada
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/176
Ta strona została przepisana.