Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1765

Ta strona została przepisana.

„Wierz mi przyjacielu, iż jeżeli jestem na kogo zagniewany, to zapewne ani na nią, ani na Justa, równie zacnego, równie jak ona wspaniałomyślnego... lecz na mnie samego, na mnie jedyną przyczynę ich przeszłych... a moich przyszłych zgryzot.
„Ostatni raz żegnam cię przyjacielu...i dziękuję ci... Gdyby nie twoje rady, los mój byłby stokroć nędzniejszy, bo byłbym nienawidził, pogardzał, a może do ostateczności przywiódł dwie osoby, które szacuję, które szczérze poważam w chwili gdy się od nich oddalam, pewny że je zostawiam szczęśliwémi i od wyrzutów wolnémi...
„Miałeś słuszność... Takie uczucie mieści w sobie jakąś pociechę...
„Odwagi... godzina już wybija... Stało się więc już na zawsze... O moje nadzieje!

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

„Boże!... ileż cierpię!... litości dla mojéj słabości! Bywaj zdrów... Żałuj mię... kochaj mię... O! gdybyś w téj okropnéj chwili chciał przybyć do mnie... chciał jechać ze mną... padłbym na kolana i błogosławiłbym ciebie! O! bo jakąż pomoc przyniosłaby mi przyjaźń twoja!!
„Lecz nie, to niepodobna, ty nie zechcesz... jam szalony... przebacz mi to żądanie, albożeś i tak już zbyt wiele dla mnie nie uczynił!
„Bądź zdrów... po raz ostatni, bądź zdrów.“

J. de M.