„Niepewne tylko i niedokładne zachowałem wspomnienie o wypadkach które poprzedziły ósmy lub dziesiąty rok życia mojego. Z téj jednak, już tak odległéj przeszłości, pozostała mi w pamięci piękna, młoda kobiéta, któréj zgrabne palce prawie ciągle szeleściły wrzecionami narzędzia do robienia koronek, pełnego świetnych mosiężnych szpilek. Ten dźwięczny szmer wrzecion jedyną sprawiał mi radość... sądzę że go jeszcze słyszę; lecz wieczorem radość ta przemieniała się w uwielbienie: spoczywając w maleńkiém mojém łóżeczku, widziałem jak ta młoda kobiéta, niezmordowana robotnica (może matka moja), pracowała przy blasku świecy, któréj ogień podwajała szklanna kula napełniona wodą; widok tego promieniejącego ogniska wprawiał mię w jakieś oślepienie, w jakiś zachwyt, któremu sen dopiéro zwykle kładł koniec.”
Gdyby nawet inne powody nie wzbudzały ciekawości pana Duriveau, już sam wyżéj przytoczony ustęp dostateczny był do ściągnienia żywéj jego uwagi, jeżeli nie do czytania tych Pamiętników z mocném zajęciem.
Młoda dziewica którą niegdyś uwiódł, wyrabiała koronki, podobnie jak i młoda kobiéta którą Marcin za swą matkę uważał.
Nazywała się Perrine-Martin... a pokojowiec którego pamiętniki czytał, miał imię Marcin...
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1770
Ta strona została przepisana.