A tak, ten człowiek niezmiernie bogaty, nielitościwy, żelaznej woli i niezrównanéj zuchwałości, ten człowiek z cyniczną i nieposkromioną pogardą odrzucający wszelkie szlachetne uczucia, rumienił się, truchlał... na samą myśl o spojrzeniu oko w oko biédnemu słudze... nieszczęśliwemu, opuszczonemu dziecku.
Lecz... ten sługa posiadacz tak hańbiących tajemnic... ten sługa miał piękną duszę... ten sługa był jego synem!
Jakkolwiek niespokojność pana Duriveau zrazu zdawała się nic nieznaczącą, zawsze jednak dowodziła że czytanie Pamiętników Marcina, nad którémi się tak mocno zastanawiał, potężnie już i może mimo wiedzy na jego umysł działało.
A że człowiekiem tym nadewszystko władała niezmierna duma, uległ więc nakoniec wpływowi téj drugiéj myśli:
— Ten nieszczęśliwy podrzutek, który w tylu trudnych i przerażających okolicznościach okazał