nań surową karę, a tém samem uwolni się od obecności nędznika, który go przejmował zarówno wstrętem jak obawą.
Następnie jednak, ponieważ człowiek najprzewrotniejszy (zwłaszcza gdy w młodości znał lepsze uczucia), ponieważ człowiek najprzewrotniejszy nawet, powiadamy, mimo wszelkich usiłowań nie może zupełnie zamykać oczu przed wzniosłym blaskiem wielkich cnót, to i hrabia, wysłuchawszy nieszczęsnéj dumy która mu nakazywała nienawidzić Marcina... słuchał z kolei swojego sumienia, swojego ojcowskiego serca, które nakazywały mu aby szanował i kochał to zacne i mężne dziécię.
Wtedy pierwotna burza obrzydłych namiętności uśmierzała się, rozproszona potężną powagą sprawiedliwego i dobrego... równie jak chmury zapowiadające burzę rozpraszają się przed blaskiem słońca; hrabia zaczynał znowu ulegać słodkiemu, silnemu wpływowi rzadkich przymiotów Marcina... Podziwiał jego rezygnację częstokroć bolesną, nigdy jednak nieskalaną nawet chwilowém uniesieniem lub nienawiścią ku okrutnemu losowi, przeciw ojcu bez serca, który mu ten los zgotował!!... W najprzykrzejszych wyznaniach Marcina, hrabia nie znalazł nigdy słowa przekleństwa na macoszą społeczność, która od lat dziecinnych wydała go na łup ciemnoty, nędzy i występku...
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1777
Ta strona została przepisana.