— Przeszło sto tysięcy franków rocznie!...
— Pięknie... Nielicząc dodatków?
— Jakich?
— Alboż to pomiędzy tymi książętami, markizami... nie ma takiego...coby to?... hę? — spytał Leporello znacząco poglądając na swą towarzyszkę.
— Nie... poważnie odparła Astarté.
— Ale bah!... i po chwilowym namyśle dodał Leporello — już rozumiem... ma się... jak to często bywa... ma się jakiegoś... co ją należycie...
— Nie... z podwójną powagą odrzekła panna Astarté.
— No, to może aktora?...
— Nie.
— Nie... nie... nie... a przecież sławna panna Baskina musi mieć kochanka, choćby nim był sam szatan.
— Chyba że szatan... bo ona wcale nie ma kochanka.
— No, to dwóch?... trzech?... dziesięciu?...
— Ani jednego.
— Astarté, ja ciebie poznać nie mogę, moja kochana.
— Wiész przecie, że między sobą nigdy nie kłamiemy...
— Kiedy tego nie potrzeba.
— Rozumié się, a nie mam żadnego powodu taić przed tobą czy pani ma kochanka lub nie.
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1796
Ta strona została przepisana.