Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1826

Ta strona została przepisana.

— Ty jesteś prawdziwy szatan, rzekła Baskina lekko popychając Scypiona ku budoarowi. Doprowadzić ojca do tego kroku... to rzecz niesłychana! odurzająca!
— Dotrzymałem słowa, — zawołał Scypio, a oko i twarz jego ogniem zapłonęły; schwycił obie ręce Baskiny i dodał: — teraz na ciebie koléj.
— Alboż ja nie pragnę jeszcze bardziej jak ty... dotrzymać tego słowa... niegodziwy djable? — szepnęła Baskina do ucha Scypiona i tak blizko iż jéj usta dotknęły policzka i włosów młodzieńca; potém rzekła pośpiesznie:
— Żywo, schowaj się... twój ojciec nadchodzi.
I czémprędzéj zamknęła za vice-hrabią drzwi od budoaru.
Nagłe przybycie hrabiego Duriveau, chociaż Według obietnicy Scypiona wkrótce spodziewane, zrazu zatrwożyło Baskinę... spotkanie się bowiem vice-hrabiego z ojcem mogło pokrzyżować lub zaszkodzić jéj zamiarom. Przez chwilę wahała się czy ma przyjąć pana Duriveau, lub nie; lecz zastanowiwszy się, iż jakakolwiek będzie rozmowa z hrabią której Scypio miał być niewidzialnym świadkiem, rozmowa ta w każdym razie posłużyć może jéj zemście i nienawiści, bez dłuższego namysłu przyjęła hrabiego.