Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1834

Ta strona została przepisana.

— To wszystko jedno; bo pan, swojém znakomitem wykształceniem, wznosisz swojego ojca na wielkiego pana. W rodzinie pana, szlachectwo... zamiast spadać na potomków... raczej na przodków przelewa się... tak jak nie pamiętam już w którym kraju... lecz mniejsza oto... Ale, przez litość niekompromituj pan dłużéj tego szyderczego, sceptycznego i świetnego dowcipu, którego tajemnicę tak wspaniołomyślnie wykryłeś swojemu synowi... a przedewszystkiém porzuć te mieszczańskie pomysły.
— Trudno mi będzie, uledz żądaniu pani, — odparł hrabia, prawie rozbrojony słodziutką zuchwałością Baskiny. — Mogło się śnić mojemu synowi, że jest synem wielkiego pana... ja także mogłem i mieć ten głupi sen... lecz od kilku dni — poważnie dodał hrabia — przebudziłem się... i postanowiłem obudzić i mojego syna, wprawdzie nieco gwałtownie... ale przynajmniéj przebudzenie to uprzyjemnię mu dobrém i uczciwém małżeństwem...
— I Scypio przystanie na to?
— Przystanie.
— Wątpię.
— Ja zaś jestem tego pewny.
— Zapewne pan musisz posiadać jaki cudowny talizman?
— W rzeczy saméj... mam ten talizman... i oto jest... — rzekł hrabia wydobywając z kieszeni jakiś