Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1835

Ta strona została przepisana.

papier, i pokazując go Baskinie z pogardliwym i tryumfującym uśmiechem.
— I jakiż to dobry geniusz, która to wieszczka opiekuńcza zstąpiła z siedziby błogosławionych i darowała panu ten nieoceniony talizman?
— Tym opiekuńczym geniuszem, pani, jest poprostu magistrat.
— Magistrat?
— Tak jest magistrat!... Widzisz pani że zostaję zajadłym mieszczaninem. To téż... po prostu wyznałem magistratowi sprawiedliwą obawę o przyszłość mojego syna, i niegodne czyny jakich się już dopuścił za podmową jednéj obmierzłéj kobiéty... Używając tedy praw ojcowskich, wymogłem na magistracie, który ze swéj strony porozumiał się z prokuratorem królewskim, upoważnienie do zamknięcia mojego syna... Upoważnienie to właśnie jest tym talizmanem, który pani pokazałem. — Jeżeli więc syn mój nie podda się moim wymaganiom... dzisiaj... natychmiast... jutro...słowem kiedy zechcę... zaprowadzony zostanie do domu kary i poprawy.
Na ten cios nieprzewidziany Baskina zadrżała: ale wnet odzyskując swą szyderczą zimną krew, rzekła:
— Wyznaję... żeś pan sobie doskonale poradził; Scypio nie może wytrzymać walki z panem... trafnie go pan ugodziłeś.